czwartek, 16 października 2014

Od Izy

Mam na imię Iza. Dziś wybieram się na rozpoczęcie roku szkolnego. Koniec lenistwa i przesiadywania w domu. Czas na kolejne dziesięć miesięcy nauki. To już mój drugi rok w tej szkole. 
Włożyłam słuchawki w uszy i wyszłam z domu. Nie śpieszyłam się, bo godzina była wczesna, a droga niezbyt długa. Nawet się nie zorientowałam, kiedy stałam przed budynkiem liceum. Wyłączyłam muzykę i skierowałam się do wejścia. Od razu zaczęłam lustrować wzrokiem znane i nowe twarze. 
Usiadłam na jednej z ławek i rozpoczęłam rozmowę z kilkoma dziewczynami z klasy. Wyglądało to jak co roku. Te same pytania co zawsze. Te same odpowiedzi. To był już chyba zwyczaj, do którego się wraca z grzeczności. Po chwili usłyszałam obok głos Bartka, który bardzo "kulturalnie" się dosiadł. Chwilę porozmawialiśmy, jednak pogawędkę przerwał dzwonek zwiastujący jednoznaczą zagładę. 
GEOGRAFIĘ.
Niechętnie podniosłam się i skierowałam do klasy. To była jedna z tych lekcji, które nie interesowały mnie ani trochę. Mimo wszystko i tak zawsze udawało mi się przyfarcić i dostać przynajmniej trójkę. Całą godzinę wpatrywałam się w muchę siedzącą na czystej, odmalowanej ścianie. Nigdy nie zrozumiem po co robią to co roku. Za tydzień i tak ściany będą pomazane, ławki obdarte, a pod krzesłami pełno będzie gum.
Ernest (tak właśnie nazwałam muchę) niespodziewanie zerwał się z miejsca i wylądował na biurku nauczyciela. W mgnieniu oka został brutalnie zgnieciony podręcznikiem. Niech spoczywa w pokoju. Amen.
Koniec męczarni. Zaczęła się przerwa. Wiedziałam już gdzie się wybiorę. Jakieś dwie minuty po dzwonku znajdowałam się w bibliotece. Byłam tam częstym gościem. Zaczęłam przeszukiwać półki, aby znaleźć jakieś interesujące książki. Robiłam to już wiele razy, a mimo to zawsze znajdowałam coś nowego. Tak było też tym razem. Wzięłam w garść trzy powieści i  ruszyłam, żeby je wypożyczyć, jednak po drodze wpadł na nie jakiś olbrzym. Ile on mógł mieć wzrostu? Jestem pewna, że miał przynajmniej dwa mery. 
-Mógłbyś uważać jak chodzisz?-Mój głos wręcz ociekał pogardą.
-Nie zauważyłem Cię.
Powiedział tylko tyle i poszedł dalej. Bez żadnych przeprosin. Tak po prostu. Zabijałam go wzrokiem, aż nie zniknął za półkami. Chwilę jeszcze stałam zdenerwowana, aby po kilku minutach udać się do bibliotekarki. Wyszłam na korytarz, chowając książki do torby. Zastanawiałam się na jaką lekcję powinnam się teraz udać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz